Budzik pokazał 7:00. Jak co dzień otworzył oczy, wstał i zrobił kilka ćwiczeń. Zza ściany dobiegły go dźwięki gitary. „A on od rana hałasuje...” - pomyślał, po czym udał się do pokoju syna, aby zakończyć to katowanie strun.
- Zostaw to już! Zajmij się w końcu czymś pożytecznym i zacznij szykować się do szkoły.
W odpowiedzi usłyszał tylko śpiew: „Tato ja będę, będę artystą. Tato ty wiesz, gdzie mam to wszystko!”. Zrezygnowany powlókł się do kuchni.
Jak co dzień usiadł ze śniadaniem przed telewizorem i włączył wiadomości. Znowu wojna, kryzys, znowu teorie spiskowe. Rutyna. Spojrzał na syna, który krzątał się po kuchni – irokez, kolczyk w uchu, „Fuck the system” głosił napis na jego koszulce. „W kogo on się wdał?”.
- Wybierasz się w takim stroju do szkoły?
- Tak.
- Normalny człowiek nigdy nie pokazał by się tak na ulicy.
- Jestem inny.
„Niewątpliwie” - myślał mężczyzna zdegustowany.
- Co oglądasz? Znowu jakaś wojenka? - zapytał młody sarkastycznie.
- Amerykanie walczą z Koreą.
- Mówisz to tak spokojnie, jakbyś oznajmiał mi, że dziś na obiad będzie rosół - pogarda w jego głosie była niemal namacalna. - Nie zapomnij zrobić kawy w przerwie na reklamy - zacytował tekst piosenki na odchodne, złapał plecak i wybiegł z domu.

Kiedy jak co dzień spędzał popołudniową przerwę w ulubionej kawiarni, zadzwonił telefon - „Kto to? Przecież nikt nie dzwoni o tej porze, wszyscy wiedzą, że mam przerwę” - zirytował się.
- Tak słucham?
- Dzień dobry, pański syn został zatrzymany. Proszę zgłosić się na komisariat.
- Jak to zatrzymany? Co się stało? Dobrze, zaraz będę.
Rzucił kilka złotych na stół i zdenerwowany udał się do auta. „W co on się znowu wpakował?! To pewnie ci jego koledzy na kogoś napadli, a on był po prostu przypadkiem w pobliżu”. Z trwogą wszedł na komisariat.
- Podobno mój syn został zatrzymany. On na pewno jest niewinny.
- Przyznał się, proszę pana.
Policjant zaprowadził go do pokoju, w którym przebywał zatrzymany, powiedział, że mają chwilę na rozmowę i wyszedł.
- Młody, o co tutaj chodzi? Powiedzieli, że się przyznałeś.
- Tak tato, jestem winny.
- Winny czego?
- Winny walki z korporacjami takimi jak twoje. Byłem na manifestacji przeciwko zabijaniu zwierząt przez McDonalds'a. Chciałem żeby ludzie przestali być barbarzyńcami, żeby nie trzymali zwierząt uwięzionych w klatkach. Chciałem żeby wreszcie przejrzeli na oczy i zrozumieli, że to co jedzą w tłustych burgerach to nasi czworonożni przyjaciele. Jeśli takie są zarzuty to tak, przyznaję się.
- Daj spokój, sam nic nie zdziałasz. Tacy ludzie jak ja nie chodzą krzyczeć na ulicę, a życie toczy się dalej.
- Właśnie, ludzie tacy jak ty. Ja jestem inny.
Otworzyły się drzwi, policjant wyprowadził osłupiałego mężczyznę na korytarz. W głowie wciąż dudniły mu słowa: „Ja jestem inny”.