Jestem Kurczakiem. Tak, z racji czerwonego irokeza na głowie, mówią na mnie znajomi. Kurczak jest antyrasistą, występuje przeciwko nietolerancji, a jedyne czego nie znosi to przemoc i manipulacja. I tak też chce tworzyć – przeciw rasizmowi, bez manipulacji, „mydlenia oczu” i ukrywania prawdy. Dotychczasowe działania pokazują, że te założenia udaje się realizować. Ale nie obrastajmy w piórka...
Aktualnie media, nazywane „czwartą władzą”, manipulują zwykłego śmiertelnika na każdym kroku. Manipulacja jest jak praca hakera, który wprowadzając małą, niezauważalną zmianę, roznosi w pył cały system. Manipulator wkrada się do świadomości ofiary i układa w jej „umysłowych szufladkach”, formując nową rzeczywistość, która jest mu potrzebna do zrealizowania celów. Mniej szkodliwym wirusem jest perswazja, która podobnie jak manipulacja narzuca określony sposób myślenia, ale nie wywołuje negatywnych odczuć wobec nakłaniającego. Kolorowe obrazy cudownych lekarstw, mrożonych potraw tak dobrych, że „lepszych nie ugotuje najbardziej utalentowana babcia” i pralek, w których wypierzesz nawet swoje umorusane w błocie dziecko, otaczają nas na każdym kroku. Pomimo tego, że niektóre slogany reklamowe brzmią absurdalnie, to przez swoją komiczność zakorzeniają się w głowie konsumenta. W dodatku, jak podają A. Pratkanis i E. Aronson w książce „Wiek propagandy” przykładowo „W Stanach Zjednoczonych na reklamę wydaje się 2,2% produktu krajowego brutto, (…) czyli ponad 1000 dolarów rocznie na jednego obywatela”. Nadawcy wynoszą z naszego życia worki złota, jednocześnie nie oferując nic w zamian. Chyba, że za korzyść uznamy hipnozę, w którą wprowadza nas kolorowy ekran. Nie musimy robić nic poza siedzeniem w wygodnym fotelu. Nie musimy myśleć, zastanawiać się nad problemami świata, bo prezenterzy podają nam na tacy świeżo wypieczone informacje. Powtórzę jeszcze raz: media mają ogromną siłę. Mogą nawet kogoś zabić. Nie, nie chcę powiedzieć, że oglądanie telewizji czy czytanie gazet może nas uśmiercić. Ale rozpatrzmy moje twierdzenie na przykładnie amerykańskiego muzyka Sixto Rodrigueza. W latach 90. pojawiły się pogłoski o jego domniemanym zgonie. Fani twórczości Rodrigueza przekonani byli o śmierci idola, podczas gdy on w spokoju oddawał się przeróżnym pracom w zaciszu swojego miasta.
Nie tylko badacze opinii publicznej czy ci zainteresowani ludzkimi zachowaniami podejmują temat indoktrynacji. Angielski pisarz i publicysta George Orwell wykorzystał ten motyw w jednym ze swoich najpopularniejszych dzieł pt.”Rok 1984”. Autor kreśli katastroficzną wizję przyszłości kraju, którego polityka oparta jest właśnie na agitacji. Siła wpływu na obywateli za pomocą słowa pokazana jest poprzez notoryczne zmiany w historii państwa. W realiach wykreowanego przez Orwella rządu, każde zdarzenie historyczne można po prostu skreślić i napisać od nowa, tak aby zgadzało się z aktualnymi potrzebami władz. Następnie, w myśl zasady, że kłamstwo wypowiedziane wystarczająco dużo razy staje się prawdą, nowa wiadomość była powtarzana tak długo, aż obywatele zostali przekonani o jej autentyzmie.
Warto więc zastanowić się nad metaforą „propaganda jest inwazją”. Wielu z nas może myśleć: „Przecież jestem wystarczająco inteligentny, żeby odróżnić co jest autentyczne, a co sztuczne”. To prawda, ale czasem przez lenistwo czy brak pomyślunku dajemy się wciągnąć w wir faktoidów czyli jak mówił powieściopisarz Norman Mailer: „faktów, które nie istnieją przed pojawieniem się w czasopiśmie czy gazecie”. Zwyczajnie nie mając czasu, aby pomyśleć co jest faktem a co fikcją, przyjmujemy, że w niczyim interesie leży okłamywanie nas. Oto dlaczego owi hakerzy mają tak łatwo - bo większości z nas zwyczajnie nie chce się aktywować programu antywirusowego.
Telewizja, prasa czy radio w XXIw. są wszechobecne. To one przekonują nas, które wydarzenia są godne uwagi i przede wszystkim w jaki sposób powinniśmy je widzieć. Włączony telewizor atakuje reklamami produktów, które jak twierdzi uśmiechnięty prezenter są niezbędne. A skoro mówi do tysięcy odbiorców to nie może kłamać, prawda?
„Człowieku, dostałeś największy dar jaki można zyskać – to prawdziwa wolność”
Jadę vanem na koncert, który chcę zrelacjonować w następnym numerze mojego czasopisma. Na fotelu pasażera leży stos płyt undergroundowych zespołów, czekających na recenzje i publikacje w nowym wydaniu. Jestem właścicielem muzyczno-podróżniczej gazety, w której „sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem”... Tak mniej więcej wygląda wymarzona wizja mojej przyszłej pracy w mediach. Jednak wracając na ziemię, najważniejszym założeniem jest to żeby być dokładnym przeciwieństwem mediów, o których rozpisywałam się przez ostatnie 6000 znaków. Mark Twain powiedział kiedyś, że „kłamstwo potrafi przebyć pół drogi wokół świata w czasie, gdy prawda dopiero wkłada buty”. Po to między innymi auto w mojej wizji, żeby wsadzić tę prawdę do bagażnika i przegonić kłamstwo tak, aby to fakty dotarły do czytelników pierwsze.
Nie mam zamiaru też zastanawiać się jak sprawić żeby adresaci myśleli tak samo jak ja, chcę tylko pokazać im własny punkt widzenia. Teraz dociekliwy czytelnik może pomyśleć, że mam zamiar używać perswazji żeby przekonywać odbiorców do moich poglądów. Nie prawda, to byłaby hipokryzja, bo jak mówiłam wcześniej „Kurczak (…) chce tworzyć bez manipulacji”. Celem moich artykułów ma być nakłonienie czytelnika do refleksji na dany temat. Nie chodzi o to żeby wszyscy się ze mną zgadzali, ale jeśli chociaż jednej osobie „otworzą się dzięki temu oczy”, będę mogła sobie pogratulować. Mam tylko nadzieję, że teksty obronią się same, bo patrząc na wyniki badań przeprowadzonych przez Carla Hovlanda i Waltera Weissa, mówiących o tym, że społeczeństwo jest bardziej skłonne wierzyć wysoko postawionym osobom w garniturach, ja z wizerunkiem wolnego strzelca mogę nie budzić zaufania...
Więc co chcę robić w przyszłości? Pisać! Nie chcę zarabiać milionów, publikując to, co mi każą. Chcę pisać to co myślę i zarabiać tyle, ile potrzeba na paliwo do medio-vana z mojej wizji. I niech okres Czerwonego Kurczaka trwa!
Jeju, jak ja cię rozumiem. Sama jestem w klasie dziennikarskiej, i choć poszłam tam z lenistwa, bo myślałam ze nie będzie trzeba nic robić, ale wkręciłąm sie w YoungFace.tV ( taki jakby projekt dla młodych dziennikarzy, w którym udzial bierze mija klasa) i pisanie tam artykułów mi się nawet spodobało. Tyle, ze tam mogę pisać o czym chce i jak chcę, a jeżeli miałabym z tym wiązać przyszłość, to było by ciężej :/
OdpowiedzUsuńZbieraj hajs na vana.
OdpowiedzUsuń