Przez 363 dni w roku
Maniowy to spokojna wioska położona nad Jeziorem Czorsztyńskim.
Jednak w jeden z wakacyjnych weekendów zmienia się w Punk Rock
City. Dobra... może z tym „city” to przesada, ale na pewno czuć
tam punk rocka.
Festiwal Maniowy Ekipa
Biba Party jest dzieckiem dwóch lokalnych zespołów: APE oraz ADHD
Syndrom, tworzonym starą, dobrą metodą, jakże skuteczną przy
tworzeniu dzieci, DO IT YOURSELF. O tym jak zrodził się pomysł
stworzenia MEBP mówił jeden z organizatorów, perkusista zespołu
APE, Darek Hołyst: „Pomysł wpadł spontanicznie. Na początku
organizowaliśmy małe imprezki z koncertami lokalnych kapel w
niedużym domku nad jeziorem. Było całkiem spore zainteresowanie
tymi imprezami, z roku na rok przychodziło czy też przyjeżdżało
do nas coraz więcej ludzi, dochodziły zespoły z poza okolicy.
Któregoś pięknego dnia stwierdziliśmy że skoro jest duże
zainteresowanie tym co robimy, to zrobimy coś większego w plenerze.
Na początku to były imprezy jednodniowe, potem stwierdziliśmy, że
zrobimy dwudniowe koncerty... I tak powstał MEBP Fest”.
W tym roku przemiana
Maniów przypadła na drugi weekend sierpnia, już po raz szósty na
terenie gminy rozbrzmiały rockowe dźwięki. Na scenie zagościły
zespoły punkowe takie jak Bachor czy Uliczny Opryszek, nie zabrakło
także hardcore punku, a nawet rockabilly.
Ale nie klepmy
suchych faktów. Jak festiwal prezentuje się ze sceny? Co wspominają
wykonawcy?
Stafar (Tester
Gier): Hm... Dosyć trudne pytanie,
bo cały festiwal wspominamy dobrze. Ja najlepiej wspominam jezioro z
ciepłą wodą, doskonały klimat, dużo znajomych, i scenę
ulokowaną w zajebistym miejscu. Nie ma chyba nic lepszego niż
granie na świeżym, górskim powietrzu.
Kuro
(Reszta Pokolenia): Na ten fest,
spróbować swoich sił z Resztą Pokolenia, podszedłem bodajże po
raz trzeci. Jak mawia stare przysłowie do trzech razy sztuka :)
Mieliśmy świadomość, że gramy jako pierwsi, a w dodatku jesteśmy
mało znani w tej okolicy, więc będzie trudno ściągnąć
słuchaczy pod scenę. Kiedy robiliśmy pierwsze próby dźwiękowe,
ku naszej uciesze pierwsi uczestnicy festu już zaczęli zabawę.
Myślimy „super, powinno być dobrze” i rzeczywiście, bo kiedy
po ustawieniu schodziliśmy ze sceny by odczekać 15 minut do
rozpoczęcia, można było usłyszeć głosy niezadowolenia, dlaczego
nie jedziemy dalej. No i w końcu się zaczęło, dzień drugi
oficjalnie został otwarty. Grając kolejny, następny kawałek
przybywało pod scenę coraz więcej ludzi, a właściwie obok, gdzie
było trochę cienia - upał tego dnia był niemiłosierny. Cóż
powiedzieć, jak na startera z góry skazanego na pożarcie, możemy
być zadowoleni, że nasza muzyka obroniła się sama. Widać było
radość i podrygiwanie w rytm melodii otaczających nas osób. Wypad
na maniowską bibę możemy zaliczyć na plus. Po wszystkim
wyluzowani mogliśmy posłuchać innych dobrych kapel, bo takich tego
dnia nie brakowało i podyskutować z innymi o tym i owym.
Zibi
(The Harpagans): Obsługa techniczna była dobra, po pysku nie
dostałem - to też było spoko :)
Uliczny Opryszek: Fest
MEBP wspominamy bardzo miło. Począwszy od temperatury 40 stopni, po
wspaniałą atmosferę na feście. NA ZAWSZE PUNK!
Paweł
(Kompromitacja): Lubimy tam przyjeżdżać, grać, chłopaki
odwalają kawał dobrej roboty. MEBP wpisał się do pankowego
kalendarza na stałe.
Diesel
(Prokuratura): Pierwszy raz byliśmy na festiwalu w Maniowach. Od
razu podpasował nam luźny klimat, w sumie bardziej piknikowy niż
festiwalowy. No a wieczorem na scenie był pełny ogień. Klimat
udzielił się nam tak samo jak publice. Wszystko pasowało -
jezioro, muzyka, znajomi i ciepanie dyskiem :)
Profesor Kolce (ZSRE):
Duży
plus za organizację, miłą atmosferę, rzec by można rodzinną, a
także urokliwą lokalizację festiwalu.
Mówią o górskim
powietrzu, ludziach, ładnym otoczeniu... Brzmi jak grzeczny zjazd
fanów country. Co tak naprawdę działo się, gdy zeszli ze sceny?
Stafar (Tester
Gier): Najlepszą akcją była impreza w naszym busie. Jakoś w nocy,
gdy zabawa się już mocno rozkręciła, udaliśmy się do naszego
busa rozkładać namioty... Rozkręciliśmy muzykę na full, zleciało
się trochę ludzi, były tańce, hulanki, nawet na dachu naszego
busa!
Kuro (Reszta
Pokolenia): Kiedy trafiliśmy na nocleg koledzy nie mieli ze sobą
śpiworów, ani koców i spali pod płachtą ze skaju do obszywania
kanap, śmiałem się z nich, że spali jak gwiazdy pod przykryciem
ze skóry.
Paweł (Kompromitacja): Dla mnie osobiście to wydarzenie jest
związane z Panem Pandą - skinem z Sosnowca, który zawsze ma przy
sobie 40 flamastrów i czasami sekator (raz go użył) lub klucz
francuski - też go użył :) Pan Panda (którego przy okazji z tego
miejsca pozdrawiamy gorąco) goni z tymi flamastrami i maluje ludzi
na odcięciu. Rzekłbym narodziła się nowa tradycja. A może i
nawet trzeba powiedzieć więcej - narodził Pandoizm czyli nowy
wymiar malarskiego impresjonizmu i surrealizmu, gdzie motywem
przewodnim owych "dzieł" są męskie przyrodzenia.
Profesor Kolce (ZSRE):
Jednym
słowem wiadra piwa, plaża, śledzie ze słoika, dziewczyny i śpiew.
Przyjaciele,
muzyka, kupa śmiechu, woda, góry i ogrom pozytywnej energii – to
właśnie Maniowy Ekipa Biba Party. STOP!
NUDZIE, STOP! SCHEMATOM.