środa, 9 września 2015

"Bez Was chłopaki ten świat jest gówno warty!": MEBP 2015

     Przez 363 dni w roku Maniowy to spokojna wioska położona nad Jeziorem Czorsztyńskim. Jednak w jeden z wakacyjnych weekendów zmienia się w Punk Rock City. Dobra... może z tym „city” to przesada, ale na pewno czuć tam punk rocka.
    Festiwal Maniowy Ekipa Biba Party jest dzieckiem dwóch lokalnych zespołów: APE oraz ADHD Syndrom, tworzonym starą, dobrą metodą, jakże skuteczną przy tworzeniu dzieci, DO IT YOURSELF. O tym jak zrodził się pomysł stworzenia MEBP mówił jeden z organizatorów, perkusista zespołu APE, Darek Hołyst: „Pomysł wpadł spontanicznie. Na początku organizowaliśmy małe imprezki z koncertami lokalnych kapel w niedużym domku nad jeziorem. Było całkiem spore zainteresowanie tymi imprezami, z roku na rok przychodziło czy też przyjeżdżało do nas coraz więcej ludzi, dochodziły zespoły z poza okolicy. Któregoś pięknego dnia stwierdziliśmy że skoro jest duże zainteresowanie tym co robimy, to zrobimy coś większego w plenerze. Na początku to były imprezy jednodniowe, potem stwierdziliśmy, że zrobimy dwudniowe koncerty... I tak powstał MEBP Fest”.
    W tym roku przemiana Maniów przypadła na drugi weekend sierpnia, już po raz szósty na terenie gminy rozbrzmiały rockowe dźwięki. Na scenie zagościły zespoły punkowe takie jak Bachor czy Uliczny Opryszek, nie zabrakło także hardcore punku, a nawet rockabilly.

Ale nie klepmy suchych faktów. Jak festiwal prezentuje się ze sceny? Co wspominają wykonawcy?
Stafar (Tester Gier): Hm... Dosyć trudne pytanie, bo cały festiwal wspominamy dobrze. Ja najlepiej wspominam jezioro z ciepłą wodą, doskonały klimat, dużo znajomych, i scenę ulokowaną w zajebistym miejscu. Nie ma chyba nic lepszego niż granie na świeżym, górskim powietrzu.
Kuro (Reszta Pokolenia): Na ten fest, spróbować swoich sił z Resztą Pokolenia, podszedłem bodajże po raz trzeci. Jak mawia stare przysłowie do trzech razy sztuka :) Mieliśmy świadomość, że gramy jako pierwsi, a w dodatku jesteśmy mało znani w tej okolicy, więc będzie trudno ściągnąć słuchaczy pod scenę. Kiedy robiliśmy pierwsze próby dźwiękowe, ku naszej uciesze pierwsi uczestnicy festu już zaczęli zabawę. Myślimy „super, powinno być dobrze” i rzeczywiście, bo kiedy po ustawieniu schodziliśmy ze sceny by odczekać 15 minut do rozpoczęcia, można było usłyszeć głosy niezadowolenia, dlaczego nie jedziemy dalej. No i w końcu się zaczęło, dzień drugi oficjalnie został otwarty. Grając kolejny, następny kawałek przybywało pod scenę coraz więcej ludzi, a właściwie obok, gdzie było trochę cienia - upał tego dnia był niemiłosierny. Cóż powiedzieć, jak na startera z góry skazanego na pożarcie, możemy być zadowoleni, że nasza muzyka obroniła się sama. Widać było radość i podrygiwanie w rytm melodii otaczających nas osób. Wypad na maniowską bibę możemy zaliczyć na plus. Po wszystkim wyluzowani mogliśmy posłuchać innych dobrych kapel, bo takich tego dnia nie brakowało i podyskutować z innymi o tym i owym.
Zibi (The Harpagans): Obsługa techniczna była dobra, po pysku nie dostałem - to też było spoko :)
Uliczny Opryszek: Fest MEBP wspominamy bardzo miło. Począwszy od temperatury 40 stopni, po wspaniałą atmosferę na feście. NA ZAWSZE PUNK!
Paweł (Kompromitacja): Lubimy tam przyjeżdżać, grać, chłopaki odwalają kawał dobrej roboty. MEBP wpisał się do pankowego kalendarza na stałe.
Diesel (Prokuratura): Pierwszy raz byliśmy na festiwalu w Maniowach. Od razu podpasował nam luźny klimat, w sumie bardziej piknikowy niż festiwalowy. No a wieczorem na scenie był pełny ogień. Klimat udzielił się nam tak samo jak publice. Wszystko pasowało - jezioro, muzyka, znajomi i ciepanie dyskiem :)
Profesor Kolce (ZSRE): Duży plus za organizację, miłą atmosferę, rzec by można rodzinną, a także urokliwą lokalizację festiwalu.


Mówią o górskim powietrzu, ludziach, ładnym otoczeniu... Brzmi jak grzeczny zjazd fanów country. Co tak naprawdę działo się, gdy zeszli ze sceny?
Stafar (Tester Gier): Najlepszą akcją była impreza w naszym busie. Jakoś w nocy, gdy zabawa się już mocno rozkręciła, udaliśmy się do naszego busa rozkładać namioty... Rozkręciliśmy muzykę na full, zleciało się trochę ludzi, były tańce, hulanki, nawet na dachu naszego busa!
Kuro (Reszta Pokolenia): Kiedy trafiliśmy na nocleg koledzy nie mieli ze sobą śpiworów, ani koców i spali pod płachtą ze skaju do obszywania kanap, śmiałem się z nich, że spali jak gwiazdy pod przykryciem ze skóry.
Paweł (Kompromitacja): Dla mnie osobiście to wydarzenie jest związane z Panem Pandą - skinem z Sosnowca, który zawsze ma przy sobie 40 flamastrów i czasami sekator (raz go użył) lub klucz francuski - też go użył :) Pan Panda (którego przy okazji z tego miejsca pozdrawiamy gorąco) goni z tymi flamastrami i maluje ludzi na odcięciu. Rzekłbym narodziła się nowa tradycja. A może i nawet trzeba powiedzieć więcej - narodził Pandoizm czyli nowy wymiar malarskiego impresjonizmu i surrealizmu, gdzie motywem przewodnim owych "dzieł" są męskie przyrodzenia.
Profesor Kolce (ZSRE): Jednym słowem wiadra piwa, plaża, śledzie ze słoika, dziewczyny i śpiew. 

    Przyjaciele, muzyka, kupa śmiechu, woda, góry i ogrom pozytywnej energii – to właśnie Maniowy Ekipa Biba Party. STOP! NUDZIE, STOP! SCHEMATOM.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz