niedziela, 14 lutego 2016

W tym szaleństwie jest metoda.


     Oglądaliście „Truman show”? Dobry film. Facet żyje na wyspie, ma wypracowany rytm dnia, praca, rodzina, znajomi. Ogólnie wszystko w porządku, taka brazylijska telenowela – życie płynie powolutku przez 103826 odcinków. Nie zdawał sobie sprawy jedynie z tego, że to faktycznie telenowela. Każdy krok Trumana obserwowały tysiące ludzi, czujne oczy kamer nagrywały i transmitowały każde jego posunięcie. Widzowie z zapartym tchem obserwowali jego narodziny, pierwsze kroki, wspinaczkę po szczeblach kariery. Miasteczko, w którym mieszkał, w rzeczywistości było wielkim planem filmowym, wszyscy żyjący tam ludzie to statyści. Reżyser całej tej hecy, który chyba chciał pobawić się w Boga, mógł zaprogramować nawet pogodę tak, żeby jedna jedyna chmura burzowa znalazła się nad głową Trumana, podczas gdy pięć metrów dalej świeciło słoneczko. 
  Ale, ale. Truman nie jest taki głupi. W końcu (choć chwilę mu to zajęło)  zorientował się, że jest uwięziony w chorym reality show. Od tego momentu stał się szalony. Zwyczajnie, w jak najbardziej pozytywnym sensie – szalony. Zmieniał zdanie osiem razy na minutę, tak, że prawie sam nie nadążał za tym, co akurat wymyślił. Wsiadał do auta z postanowieniem udania się na Fidżi, gdy zamykał drzwi już myślał o tym, żeby pojechać do pracy, a gdy zapinał pasy, to stwierdził, że jednak zostanie w domu z żoną.  Był nieprzewidywalny jak sceniczne ruchy Artura Andrusa. Po co to wszystko? Żeby Wielki Pan Reżyser nie ogarniał. Scenariusz tworzył się na bieżąco, nie wiadomo było, z której kamery ma być w danym momencie transmitowany obraz. Nikt już nie był w stanie śledzić jego ruchów. Dzięki temu Truman mógł wypłynąć na morze i nikt (łącznie z pogodą) nie był w stanie mu przeszkodzić. Można by pomyśleć, że happy end jest już tutaj. Ale nie. Truman, pomimo lęku przed wodą, dzielnie płynie naprzód. I nagle co? Dopływa do ściany. Na środku morza trafia na ścianę. Na ścianę ograniczającą plan filmowy, na którym rozgrywało się jego teleżycie. Happy end jest dopiero tu! Bohater odbywa rozmowę z Reżyserem, buduje dramatyczne napięcie, uśmiecha się zwycięsko, przekracza próg drzwi prowadzących za plan i wychodzi z całej tej iluzji.
  Nie opowiadam tego dlatego, że chciałam się pochwalić znajomością filmu, tylko dlatego, że zachowanie Trumana powinno być dla nas wzorem. Bądźmy szaleni. Tak troszeczkę. Ciut. Albo nawet pół ciuta. „Mówicie jestem wariat”? Prawidłowo. Nie pozwólmy, żeby ktoś odebrał nam NASZ plan filmowy i NASZĄ rolę reżysera. Chyba nie chcielibyście żeby wasze życie wyglądało jak „Moda na sukces”, co? Może bardziej jakiś... „Helikopter w ogniu” czy coś. Więc nawet jeśli bycie szalonym wydaje wam się głupie, to spróbujcie. Bo, jak mówią, jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie. 

środa, 3 lutego 2016

Tak jak Bolek i Lolek

  Wchodzisz do kina, rozsiadasz się przed ekranem i możesz być każdym: uwięzioną w zamku księżniczką, bogatym biznesmenem czy Jamsem Bondem. Każdą wykreowaną postacią. Byle tylko nie zapuścić korzeni w fotelu...
  Życie człowieka toczy się na dwóch płaszczyznach: materialnej i duchowej. Ta pierwsza uzależniona jest od wielu czynników: potrzeb fizjologicznych czy opinii społecznej. Jak aktorzy postępujemy według pewnego scenariusza. Jak aktorzy odgrywamy szczęście i smutek. Jak aktorzy uczestniczymy w scenach. Tworzymy iluzję świata. 
   Idąc do kina, wybieramy tematykę filmu taką, jaka nas interesuje. Jednak, czy każda sala kinowa jest taka sama? Możemy obejrzeć głupawą komedię romantyczną, która nie wniesie do naszego życia nic. Czasem wybieramy kryminał, który karmi nas sensacją i przemocą. Ale jeśli otworzymy umysł na wiedzę, pójdziemy na film dokumentalny. Podobnie w życiu. Im bardziej świadomi i głodni nauki jesteśmy, tym lepsze rozwiązania wybieramy. 
   Co jeśli wmówisz sobie, że jesteś Jamsem Bondem, a gdy oderwiesz wzrok od ekranu i rozejrzysz się po sali, okaże się, że jednak nie jest tak jak myślałeś? Jeśli okaże się, że jesteś po prostu sobą?  Nie dopuść do tego, aby taki stan cię zaskoczył. Nie zakop się w materialnym życiu. Zacznij zastanawiać się nad tym co dzieje się wokół, zadawać pytania i dostrzegać wskazówki, które są ukryte w najmniejszych elementach. Życie to najlepszy film, w którym jesteś nie tylko aktorem, ale i reżyserem.
Parafrazując Shakespear'a:  świat jest jak kino, reżyserami ludzie. To co, wychodzimy i zaczynami tworzyć samodzielnie? 


„Tylko świnie siedzą w kinie”