Pisałam kiedyś o tutaj: „Jadę vanem na koncert, który chcę zrelacjonować w następnym numerze mojego czasopisma. Na fotelu pasażera leży stos płyt undergroundowych zespołów, czekających na recenzje i publikacje w nowym wydaniu. Jestem właścicielem muzyczno-podróżniczej gazety, w której „sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem”... Tak mniej więcej wygląda wymarzona wizja mojej przyszłej pracy w mediach.” Do realizacji tego planu potrzebne mi są:
1. chodzenie na koncerty,
1. chodzenie na koncerty,
2. podróżowanie,
3. van.
Co prawda ostatnimi czasy moja najdłuższa podróż skończyła się w Suwałkach, no i jechałam pociągiem a nie vanem… Ale na koncerty chodzę!
Czym jednak byłoby życie bez wyobraźni? Na razie mogę zaproponować wyimaginowaną podróż. Żeby w nią wyruszyć nie musimy się nawet ruszać spod ciepłego kocyka. A plan zrealizuje. Tylko później. Jak wygram w Totolotka. Takie moje chciejstwo.
Ok, ruszamy? Proszę wsiadać.
Włochy. Lipiec. Słońce ogrzewa twarz, 27oC. Dobrze, że co kilka kroków stoją kraniki z pitną wodą. Są w tym kraju miejsca, które odwiedza każdy. Odwiedzimy je też, bo są warte zobaczenia. Ale istnieją obszary, o których niektórzy nawet nie wiedzą. Chodźmy.
Akwedukty – nasz kraj przyzwyczaił do tego, że wybudowanie autostrady albo nawet załatanie trwale kilku dziur jest nie lada wyzwaniem. A Rzymianie proszę bardzo! W II wieku wybudowali około 420km wodociągów, w większości podziemnych, z czego niektóre działają do dziś.
Nekropolie - „miasta umarłych”. Dla tych lubiących wycieczki z serii „creepy”. Cmentarze znajdowały się przy drogach wylotowych, tak, aby żyjący nie zapominali o przodkach. Tą samą drogą zmarli mieli kontynuować podróż do Hadesu. Zostając w klimacie, odwiedzić można także katakumby, czyli podziemną sieć cmentarzy. W samym Rzymie znajduje się ich około 60. Podróżnicy, których kręcą takie klimaty, niech zostaną do końca wycieczki. Tzn. zostańcie wszyscy, ale oni szczególnie, bo Włochy jeszcze was zaskoczą. Obiecuje. :)
Krzywa
wieża w Pizie – odchylony
od pionu już o 5 metrów (!) budynek w nadmorskim, toskańskim
miasteczku. Teorii na temat powstania
odchylenia jest wiele. Podobno Chuck Norris chciał poprawić
sznurówki, oparł się o wieżę i tak wyszło. Inna teza głosi, że
ziemia pod budowlą się osunęła. Ale ta druga to chyba jakaś
ściema…
Wezuwiusz
-
jedyny czynny wulkan na stałym lądzie Europy. Istnieje możliwość
wspięcia się na jego szczyt, jeśli tylko gotowi jesteście omijać
spadające kamienie i uciekać przed wodospadami gorącej lawy. Na
poważnie, to można prawie na sam szczyt dojechać specjalnym busem.
Tylko wiecie, to aktywny wulkan.
Czy
Ci od „creepy” wypraw są dalej? Idziemy w ostatnie, ale jak dla
mnie najciekawsze miejsce.
Cmentarzysko
samochodów pod Neapolem. Lochy powstały w XIXw. za czasów
Ferdynanda II Burbona, który profilaktycznie kazał wybudować sobie
podziemną sieć dróg, tak, aby w razie zamieszek on i najważniejsze
osoby mogli uciec z miasta. Później król uciekł rzeczywiście,
tylko nie z miasta, a z tego padołu łez. O labiryntach zapomniano.
Dopiero po siedemdziesięciu latach władze na nowo odkryły
podziemia. Tym razem służyły one jako składowisko skonfiskowanych
mafii i kradzionych "bezpańskich" samochodów i motocykli.
Jak
każda „bezpańska” rzecz maszyny dokonały żywota w samotności,
przez wszystkich zapomniane...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz