piątek, 20 stycznia 2017

"Bawimy się albo grubo, albo wcale" - wywiad z Zenkiem (Kabanos)

    Zenek Kupatasa - człowiek, który sam o sobie mówi "gruby grubas", a miłością do "cienkiej kiełbasy" potrafi zarazić nawet takie osoby, które na co dzień mięsa unikają. Stworzył nowy język tylko po to, żeby nagrać coś innego. O co chodzi z "WKARAWA MI SUROR" i co na to wszystko jego synek?

Granie na WOŚPie to dla Ciebie okazja specjalna czy koncert jak każdy inny?
Specjalna okazja... Przede wszystkim jest bardzo zimno :) Graliśmy wiele razy na WOŚPie, nawet 15 lat temu graliśmy dla Orkiestry, więc dla nas to nie jest nic nowego. Nowe jest to, że gramy na rynku głównym w Krakowie, przed Światełkiem do nieba, to jest na pewno coś, czego kiedyś w Kabanosie nie było. Zawsze graliśmy w jakichś małych klubach, żeby wspierać WOŚP. Jest to wyjątkowy koncert chyba dla każdego muzyka i dla nas oczywiście też. Jest to koncert wspierający bardzo potrzebną akcję, która w Polsce odniosła gigantyczny sukces dzięki Jurkowi Owsiakowi. Przystanek Woodstock, który stworzył, jest dla nas drugim domem, a organizowany jest właśnie w ramach podziękowania za Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. To wspaniała inicjatywa i przyjemność, i OBOWIĄZEK nasz zagrać zawsze na WOŚPie.
Ostatnio Twoja rodzina zyskała nowego członka. Po pojawieniu się synka dalej utrzymujesz wyśpiewane kiedyś zdanie, „że szare życie Cię nie złamie”?
Z synkiem daję radę, dlatego, że on generalnie jest uśmiechnięty :) Nie daje za bardzo w kość. Poza tym, on o 20 kładzie się spać i wstaje o 6 rano, tak że ja mam naprawdę sporo czasu, kiedy nic się nie dzieje specjalnego i mogę iść sobie na próbę albo posiedzieć nad piosenkami, albo pooglądać jakieś fajne seriale. Generalnie nie jest źle. A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, jak się wraca do domu właśnie po takim WOŚPie, czy jakichkolwiek koncertach i się widzi takie małego Stasia z tą uśmiechniętą twarzą, który chce na rączki i się tuli, niesamowita sprawa. Taka radość wstępuje, ja tęsknię na koncertach, żeby wrócić do domu, czego kiedyś specjalnie nie było :) A teraz jak jestem na koncertach, to tylko cały czas proszę żonę, żeby mi przesyłała aktualne zdjęcia Stasia i przeglądam sobie. "Ojej, taki Staś", bym tylko wziął przytulił i wycałował.
Co skłoniło Cię do tego, żeby zdecydować się na nagranie solowego albumu?
To już dawno chodziło za mną, ja myślałem, że "Chmurki" [2010r.] piszę na solową płytę, a w końcu wylądowały w Kabanosie. W ogóle wszystkie moje pomysły lądowały w Kabanosie... I stwierdziłem: "Kurde, może zacznę też robić w końcu coś solowego", to będzie też czas na to, żeby Kabanos mógł trochę odpocząć od koncertów, żebym mógł ponagrywać pomysły, które nie do końca sprawdzą się w Kabanosie. I myślę, że tego będzie coraz więcej. Dla mnie tworzenie to jest to, po co tu jestem. Koncerty są super, uwielbiam koncerty, ale jakbym miał zrezygnować z tworzenia i grać koncerty, to wolałbym zrezygnować z koncertów i tworzyć. To jest dla mnie powód, dla którego siedzę w muzyce i jest mi żal pomysłów, które nie są zrealizowane, bo zajęty jestem czymś innym. A jestem w tak dogodnej sytuacji, że mogę sobie pozwolić na to, że po prostu siadam i piszę, i wydaję to. I nie muszę się przejmować tym, czy ktoś specjalnie będzie to kupował czy nie, tylko mogę tworzyć. Z racji tego, że Kabanos ma tylu fanów, którzy tak pięknie wspierają "kiełbasę", mogę sobie pozwolić finansowo na to, żeby wydać solową płytę, co nie jest tanie i przynosi prawie same straty. Ale jest radość z tego, że możesz stworzyć coś innego. Myślę, że tych utworów jeszcze trochę będzie. Poza Kabanosa wyszedłem nie tylko jako Zenek, ale mam jeszcze kilka projektów, o których w przyszłości usłyszycie.
Skąd pomysł, żeby na płycie „33” użyć dość niespotykanego zabiegu pisania tekstów akronimami?
Właśnie stwierdziłem, że zrobię coś, wiesz... pojebanego :) To jest bardzo proste napisać piosenkę po polsku, to znaczy może nie proste, ale chciałem czegoś innego. Chciałem usłyszeć siebie w jakimś obcym języku. Pamiętam, chodziło za mną "WKARAWA MI SUROR" i tak mówię: "Jak to fajnie brzmi!". I stwierdziłem, że do muzyki ciężkiej to pasuje. Na początku myślałem, że może zrobię taki jeden utwór, no bo cała płyta to będzie przegięcie. Ale zdecydowałem, że przegnę tę pałę i nagrałem. Tak sobie myślałem, że wydam płyt jeszcze bardzo dużo, więc mogę sobie pozwolić na to, żeby wydać jedną płytę taką zupełnie niezrozumiałą dla ludzi. Mam dużo różnych, dziwnych pomysłów, które są dosyć, powiedzmy, mało komercyjne, ale mnie zadowalają jako człowieka, który wymyśla jakieś rzeczy. Dla mnie to jest jak dziecięca zabawa, sobie wymyślać: "A chodź, zamienimy słowa, poskracamy i będziemy do siebie mówić w ten sposób". Taka zajawka, która się bierze z funu. I z takiego funu nagrałem tę płytę, gdzie nieźle pojechałem po bandzie. Przez część osób została zupełnie odrzucona. Marchewa jak to nagrywał... Jak on załamywał ręce, że tylko osoba chora psychicznie będzie mogła tego wysłuchać. No i jak się okazuje, trochę tych osób chorych psychicznie jest :) Teraz pojadę w trasę i ciekaw jestem jak ludzie będą reagować na te kawałki. Generalnie jestem z siebie zadowolony, że coś takiego zrobiłem. Nie zmieniłbym tego i myślę, że jeszcze dużo dziwnych pomysłów ze mnie wyjdzie na zasadzie jakiejś zajawki.
I tak na koniec, gdybyś wiedział, że słucha Cię cały świat, to co byś powiedział?
"Róbta, co chceta", cytując słowa Jurka Owsiaka. Nie za bardzo czuję się odpowiedzialny, żeby mówić ludziom rzeczy, które są jakimś przesłaniem. Ale wolność dla mnie jest podstawową wartością, najważniejszą w życiu. Wolność myśli, wolność tego co robisz, tego, że możesz poczuć się swobodnie. Wiadomo, że zawsze podejmując wybory życiowe, komuś coś nie pasuje. Zawsze tak jest. Nawet przynosząc piosenki do Kabanosa, zawsze komuś coś nie pasuje. Sęk w tym, żeby mieć odwagę robić po swojemu. I jednak mówię jakieś przesłanie... :) Nie słuchajcie mnie, słuchajcie siebie.

fot. Dorota Grzegorczyk / fb: Dorography

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz